goście i fotografowie również :-)
I.
R. “kończy” zdjęcia z Japonii. Właśnie “pożyczyłam” od niego zdjęcie z Kōya-san.
To Oku-no In – największy cmentarz w Japonii, a w nim olbrzymie cedry. A między nimi ja.
I.
Żródło: RaV
131 GB – tyle “waży” katalog ze zdjęciami z wyjazdu. I myliłby się ten, kto pomyślałby, że są ich tam TYSIĄCE – na tego rodzaju wyjeździe robię nie więcej niż 250 zdjęć dziennie.
Dziś ostatni dzień. Cały w Shinjuku – dzielnicy Tokio. Wiem jedno – wszyscy Tokijczycy, kiedy nie są tam gdzie ich nie ma są w Shinjuku. Całe 30 milionów :-)
Shinjuku wypełniło mnie dziś Japonią do końca. Dla zobrazowania – stacja Shinjuku ze swoimi średnio 3,5 milionami osób przekraczających codziennie jej ok. 200 wejść, pod względem przepustowości pasażerów jest największą na świecie (metro, kolej lokalna i międzymiastowa). To WIDAĆ będąc na niej i w jej okolicy.
I.
Podróży czas dobiega końca. W głowie tysiące obrazów… dziesiątki odwzajemnionych uśmiechów, spojrzenia…
I.
“Nawet psy się z nas śmieją” – tak mój towarzysz podróży skomentował nasze wczesnoporanne łapanie stopa, widząc przyglądające się nam z drugiej strony ulicy dwa zaciekawione psy. Odbywające swój spacer. Wczesnoporanny.
Magome jest dużo ładniejsze od Tsumago, w którym się zatrzymaliśmy. Niestety byliśmy tam wczoraj o bardzo wysokim, ostrym słońcu i wysokim zagęszczeniu japońskich turystów.
Mieliśmy nadzieję na fajne poranne fotki. W ciągu 20 minut około 10 samochodów podążało w interesującym nas kierunku. Dwa ominęły nas szerokim łukiem, dwa zwolniły, jeden zatrzymał się, ale – pozwalam sobie wierzyć – nie jechał do Magome. Reszta minęła nas niewzruszona, jakby widok łapiących stopa, obwieszonych aparatami europejskich turystów był czymś całkowicie normalnym. Wczesnym porankiem.
I.
Dwie noce w Tsumago.
W dolinie rzeki Kiso, przez którą przez setki lat wiódł szlak, którym przeprawiano się przez „japońskie Alpy”, znajdowało się 11 stacji (miast pocztowych, jap.: -juku) w których liczne gospody i zajazdy dawały schronienie podróżnym. Trzy takie stacje – Tsumago, w którym się zatrzymaliśmy, Narai i Magome, objęto projektem mającym chronić ich oryginalny wygląd.
Tsumago jest urocze, choć wygląd psuje wyasfaltowana uliczka (boli!) i liczne kioski z pamiątkami (à la cepelie).
Przed nami około 8 kilometrowy spacer z Magome do Tsumago.
A za nami w tutejszym ryokan (zajeździe): obiad, nocleg, śniadanie :-)
I.
Ps Na obiad wśród przystawek znaleźliśmy marynowane larwy os (dorosłe osobniki też były). Pobyt w tym miejscu ma dla nas duży aspekt edukacyjny – japońskie jedzenie to nie tylko sushi ;-)
Przylecieliśmy w sobotę. Zatrzymaliśmy się w hotelu w dzielnicy raczej biznesowej niż mieszkalnej. Na ulicach czysto, “poukładanie” i pusto.
To wszystko spowodowało, że pierwsze dwa dni nie opuszczało mnie wrażenie, że chodzę po jakimś z lekka wymarłym mieście, takiej makiecie, gdzie wszystko z góry zaplanowano i “chodzi” tak jak zaprogramowano. Nie ma zbędnych obiektów (miejsce jest na wagę złota, o tak!), piesi przechodzą TYLKO w wyznaczonych miejscach i TYLKO przy zielonym świetle, pasażerowie pociągu/kolejki/metra (autobusem jeszcze nie jechaliśmy) przed ich przybyciem ustawiają się karnie w wyznaczonych miejscach oznaczających punkt gdzie zatrzyma się wagonik i otworzą się jego drzwi. A w wagoniku czysto i bez zbędnych hałasów. Rozmowy telefoniczne nie są mile widziane a tabliczki w pociągu przypominają o wyciszeniu telefonu.
Życie wróciło w poniedziałek. Mimo to, tam gdzie chodziliśmy nie zobaczyliśmy korków na ulicach. Jeśli miałabym przypuszczać dlaczego, podałabym dwa powody: świetna komunikacja miejska i bardzo ograniczone miejsca parkingowe.
To co zadziwia – myślę, że nie tylko z perspektywy Polski – to ilość płyt chodnikowych, naprowadzających i ostrzegawczych, dla osób niewidomych i słabo widzących. Na wielu głównych ulicach i miejscach publicznych, takich jak stacja kolejki/metra czy poczta, są to całe szlaki. Imponujące.
I na koniec jeszcze subiektywne spostrzeżenie – ilość kobiet z wadami nóg zatrważająca. Szpotawości kolan podkreślone spódniczką przed kolano i często za dużymi oraz za ciężkimi na porę roku butami. Ale za to godne podziwu, z mojego punktu widzenia, samozaparcie do chodzenia w koturnach i butach na wysokim obcasie :-)
I.
A inne już w galerii :-)
Flight BA0005 LHR-NRT – prawie 9600 kilometrów, niemal 12 godzin lotu. 45 minut pociągiem. 4 przystanki metrem. Hotel. Jet lag.
東京こんにちは! (czytaj: Tōkyō kon’nichiwa!)
I.