Najstarszy park królewski, jeden z ośmiu w Londynie.
(nawet te najmniejsze podróże kształcą ;-)
I.
Dłuuugi spacer miałyśmy dziś z M. po Greenwich.
Widać było, że to nie okres wakacji i nie weekend. Dało to temu miejscu trochę oddechu, którego dawno tu nie widziałam.
I.
Nieplanowanie załapałam się dziś na ostatni dzień London Oktoberfest w Millwall Park.
Namiot mogący pomieścić 3300 osób, muzyka i oczywiście piwo. Zamiast Bratwürste i Bratkartoffeln – parówki i frytki. Hmm, skoro już LONDON Oktoberfest to dlaczego nie FISH & chips? ;-)
I.
Koniec lipca, LHR terminal 3. Szłam korytarzem do swojego gate’u i moją uwagę zwrócił taki widoczek.
Nic ciekawego? A jednak – miejsce kontaktowe numer 318 …dało mi do myślenia dobrą chwilę :-)
Tamtego dnia, a nawet i dziś, patrzyłam, patrzyłam i kokpitu się nie doszukałam. Byłam przekonana, że to jakiś “Art” do szkoleń ;-) że samolot kończy się w połowie kadłuba i jest przytwierdzony do budynku. “Dziwne… a jednak”, pomyślałam.
Dopiero dzisiaj “pokazano” mi, że kokpit jest, że to po prostu złudzenie.
“Śmieszne”, słyszę w głowie L. ;-)
W dalszej części korytarza oko zawieszało mi się już tylko na “wspomnieniach”.
I.
Dziś na spacerze weszliśmy do The Cystal. Z aparatami oczywiście. Po drodze.
Nie jest to wcale “London’s most exciting new visitor attraction” – widzę, tak napisane jest na stronie. Albo nie znają Londynu, albo mają zgoła inne od mojego poczucie humoru. Jednak zawsze można coś ciekawego w aparacie i/lub głowie “wynieść”.
I.